Dziwna nazwa tego zakręconego szaleństwa nie przyciąga tych naprawdę zakręconych ludzi, których wciągnie natychmiast. Pochodzi ona od angielskiego quill – pusta, wydrążona słomka, szpulka lub staroniemieckiego kil – wielkiego pióra. Jest to bardzo wdzięczna technika plastyczna, polegająca na zwijaniu pasków papieru na przyrząd przypominający stalówkę pióra, dzięki rowkowi rozcinającemu kawałek metalu. Lekko dający się kształtować i giąć, papierowy pasek wkłada się w szczelinę naszej metalowej „słomki”, zwanej nawijakiem, i delikatnie, ściśle nawija, jak na szpulkę. Potem lekko puszcza się ten powstały zwój i, po zdjęciu go z nawijaka, otrzymujemy piękną sprężynę. Wystarczy skleić jej końcówkę, zamykając zewnętrzny okrąg, dopasowując go do wybranej średnicy i odpowiednio ukształtować. Quilling wciągnął uczestników „Warsztatów terapeutycznych” całkowicie. Wykonali oni przepiękne śnieżynki, które stanowią bazę wyjściową do dalszych działań.